TYGODNIKNR 10/2012
05-12-2012 ŚRODA
Nije mrtav koji živi u našem srcu... Ku pamięci ś.p. VLADANA PRODANOVICIA
     
Kryzys idei rozszerzenia

Czy Bałkany muszą być w UE?

Głos jednego sędziego trybunału w Hadze oddalił państwa regionu od Unii Europejskiej. Znów wali się mit "jedinstva i bratstva"

O uniewinniającym wyroku haskiego trybunału w procesie chorwackich generałów powiedziano prawie wszystko. Wyrok wywołał eksplozję zadowolenia w Chorwacji i rozgoryczenie w Serbii. W przekonaniu obu stron orzeczeniem tym wydano ostateczny werdykt o odpowiedzialności za wojnę domową w Jugosławii. Dla Chorwacji to potwierdzenie tezy o jej wyzwoleńczym charakterze. W Serbii uważa się zaś, że był to efekt separatyzmu republik, a sam wyrok potwierdził, że Trybunał w Hadze jest instrumentem antyserbskiej polityki sił, które rozbiły Jugosławię.

Patrząc z takiej perspektywy konsekwencje haskiego wyroku ponownie zagroziły relacjom Serbii i Chorwacji i mają bezpośrednie skutki na stosunki na Bałkanach Zachodnich, zachęcając do separatyzmu i oddalając Serbię oraz inne państwa tego regionu od Unii Europejskiej. Według powyższej oceny, wyrok zagraża też i tak już kruchym relacjom trzech grup etnicznych żyjących w Bośni i Hercegowinie, zwiększa albańskie ambicje w Kosowie i Macedonii oraz zagraża relacjom narodowościowym w samej Serbii. Wydarzenia, których byliśmy świadkami w minionych dniach, potwierdziły powyższe obawy. Jako przykład umocnienia powyższych tez niech posłuży również przykład uniewinnienia Ramusha Haradinaja [oskarżony przed Trybunałem w Hadze o zbrodnie na Serbach w Kosowie]. Konsekwencją może być przerwanie rozmów pomiędzy Belgradem i Prisztiną i długoletni przestój w relacji pomiędzy Serbią i Unią Europejską, ale i pogorszenie ogólnej sytuacji w regionie, nowy przypływ nacjonalizmu i upadek polityki UE kierowanej w stosunku do Bałkanów Zachodnich, które jeszcze nie przezwyciężyły skutków upadku Jugosławii i dziesięciolecia wojny domowej.

Pierwszą ofiarą owego scenariusza mogą paść negocjacje Belgradu i Prisztiny prowadzone pod szyldem UE. Wyrok Trybunału w Hadze wywołał falę protestów w Serbii oraz zmniejszył już nadszarpnięte zaufanie Serbów do UE. Oliwy do ognia dolewają także oświadczenia kosowskich oficjeli, wznoszenie pomników poległym członkom tzw. wyzwoleńczego wojska Preszewa, Bujanovca i Medvedje podczas konfliktu z 2001 r., jak i manifestacje w Macedonii, w Kosowie i Albanii w związku z "Dniem flagi" - największym albańskim święcie narodowym, które w tym roku obchodzone było w stulecie powstania państwa albańskiego. W tej gorącej atmosferze warunki do rozmów będą w znacznym stopniu ograniczone i każde ewentualne ustępstwo serbskiej lub albańskiej strony może być zinterpretowane jako "narodowa zdrada". Nawet jeśli kontynuacja negocjacji odbywać się będzie pod naciskiem UE i USA, stronom będzie bardzo ciężko przekonać własne społeczeństwa, co do słuszności tych zabiegów.

W niekorzystnej sytuacji znaleźć się może UE, dla której powyższy scenariusz mógłby świadczyć

o fiasku polityki na Bałkanach Zachodnich, którą utrzymywała przez kilka ostatnich lat. Jej głównym wyznacznikiem była idea "europejskiej wizji", czyli perspektywy członkostwa w UE. Zakładano, że przyłączenie się tych krajów do UE zmniejszy napięcie w regionie, co częściowo potwierdziły negocjacje Serbii i Chorwacji prowadzone w ostatnich latach. Zbliżenie tych dwóch państw w Brukseli podawano jako dowód, że polityka UE daje rezultaty nie tylko w zakresie tzw. trójkąta z Dayton (Serbia, Chorwacja oraz Bośnia i Hercegowina), ale że otwiera możliwości do ustępstw i negocjacji na linii Belgrad-Prisztina, co wpłynęłyby także pozytywnie na zmniejszenie napięć na tle etnicznym występujących w Macedonii, której stabilność utożsamiana jest z wyznacznikiem równowagi na południu Bałkanów. W stolicach europejskich (choćby w Paryżu i Londynie) wierzono, że Chorwacja i Serbia powinny przystąpić do UE w tym samym czasie, co wpłynęłoby na normalizację stosunków w Bośni i Hercegowinie, a to z kolei byłoby podstawą do dalszego przystąpienia samej BiH, jak i innych krajów regionu do UE. Gdy okazało się to niemożliwe w związku z sytuacją w Kosowie, pozostały oczekiwania, że przystąpienie Chorwacji do UE może stanowić dla pozostałych krajów regionu motywację do kontynuacji procesów integracji z UE i normalizacji wzajemnych stosunków.

Wyrok haskiego trybunału, jak i reakcje na niego, obalają powyższą argumentację i to w sytuacji, gdy w samej Unii występuje wewnętrzny kryzys idei rozszerzenia, zmniejszając tym samym także zaufanie do prowadzonej polityki w stosunku do Bałkanów Zachodnich. Prawdopodobnie w tym należałoby widzieć uzasadnienie nacisku wysłanników europejskich na kontynuację dialogu Belgradu i Prisztiny, mimo że wstępny etap nie przyniósł zachęcających rezultatów. Decyzja europejskiego wysłannika Roberta Coopera z lipca zeszłego roku, co do odłożenia problemu kontroli na graniach do września, była przyczyną wysłania przez Prisztinę oddziałów specjalnych na północ Kosowa, wywołując tym opór miejscowych Serbów, wielomiesięczne manifestacje, barykady i konflikty z KFOR. Kontynuacja negocjacji w warunkach ekstremalnie napiętych stosunków serbsko-albańskich nie daje wiele nadziei, a ewentualne niepowodzenie zarówno Bałkany Zachodnie, jak i politykę prowadzoną przez UE w tym regionie, cofnęłoby o dziesięć lat. Dlatego następny ruch należy do UE, bo od tego, co uczyni zależeć będzie przyszłość regionu.