TYGODNIKNR 10/2012
05-12-2012 ŚRODA
Nije mrtav koji živi u našem srcu... Ku pamięci ś.p. VLADANA PRODANOVICIA
     
Laborant z powołaniem

"Nasz Noce", czyli serbski Judym

Górzyste południe Serbii się wyludnia. W wioskach na krańcu świata zostali głównie starsi ludzie, którzy liczą na wsparcie

Novicę Cvetkovicia wszyscy w Poljanicy nazywają doktorem. Jest jedynym, który służbowo przyjeżdża w te góry na południowym krańcu Serbii. Chociaż jest laborantem, odwiedza pacjentów, bada ich, jeśli trzeba, daje zastrzyki, podłącza kroplówki. W przychodni pracuje do trzeciej, ale cała Poljanica wie, że jest do dyspozycji chorych przez 24 godziny, w dzień i w nocy. Za swoje usługi, co poświadczą wszyscy w Poljanicy, nie wziął nigdy od nikogo ani dinara. Lubią go i szanują, a kiedy wymienia się jego imię, słychać: "Nasz Noce".

Novica zrządzeniem losu przybył do Vlase i Poljanicy z rodzinnego Kruševaca w 1982 roku i tu został, by mieszkać i pracować przez pełnych 30 lat. "Byłem w wojsku we Vranju i pokochałem ludzi z tej okolicy, którzy mają wielką duszę, gotową przyjąć każdego, otoczyć go troską, sevdahem i wetchnąć w niego miłość, pierwotną, prawdziwą. To skłoniło mnie, by zgłosić się do pracy na stanowisku laboranta we Vranju, a kiedy zostałem przyjęty, mojej radości nie było końca" - zaczyna opowieść Novica. Kiedy przyjechał trzydzieści lat temu, dostał przydział do pracy w przychodni we wsi Vlase.

"Nie miałem pojęcia, gdzie to jest, ale postanowiłem zacząć pracować, w nadziei, że kiedyś znajdzie się dla mnie miejsce we Vranju. Przez pełnych 6 lat jeździłem do pracy autobusem, około 20 km, do Vlase, w górach, po serpentynach, które na początku z trudem znosiłem. Na pewno wróciłbym do Kruševaca, ale w 1983 roku ożeniłem się, pojawiły się dzieci i od 1988 roku przeniosłem się na wieś. Pamiętam, co powiedział mi ojciec, kiedy pierwszy raz przyjechał do mnie w gości, żeby zobaczyć, gdzież to mieszkam i pracuję: "Synku, zostawiłeś asfalt, żeby taplać się w błocie, ale jeśli taka jest twoja i Boża wola, niech ci się szczęści i powodzi". Nigdy nie pożałowałem, że zostałem we Vlase i że zostawiłem Kruševac. Poljanica jest miejscem przez Boga danym do życia, pokochałem każde wzgórze, potok, źródło, każdą rodzinę i zżyłem się z tą okolicą, nietkniętą przyrodą" - mówi Novica.

Gdy przybył do Vlase, w przychodni w 1983 roku było około 5500 kart, co odpowiadało liczbie mieszkańców 22 wsi Poljanicy. Dziś jest około 2200 kart, a 2365 mieszkańców. "Dziś, spośród 2365 mieszkańców, ponad 65 proc. ma powyżej 60 lat. Oto demograficzny obraz Poljanicy, regionu idealnego dla hodowli i rolnictwa, który z łatwością mógłby wykarmić całą południową Serbię, od Niša do Preševa" - twierdzi Novica Cvetković. Starsi, którzy mieszkają głównie w odległych wioskach, odciętych od Vlase kiepskimi drogami, kiedy się rozchorują, są zdani na łaskę Boga i Novicę.

"Ludzie przyzwyczaili się, że kiedy ktoś z ich bliskich się rozchoruje, mogą mnie wezwać o każdej porze, po godzinach pracy, zwłaszcza w nocy, a także w soboty i niedziele. Nigdy nikomu nie odmówiłem. Idę w skwarze, ale też gdy leje deszcz i pada śnieg. Szczególnie trudne jest przebijanie się zimą przez zaspy do wsi, które są oddalone od przychodni po 15 kilometrów, jak Tumba, albo 13, jak Trstena. Kiedy wyruszam do Kruševej Glavy, Strešaka czy Studeny, wsi, do których potrzebuję od godziny do półtorej dobrego marszu, wtedy to jest tak, jakbym szedł na spacer" - mówi ten ludowy lekarz.

Zimą idzie na piechotę w towarzystwie kogoś z domu pacjenta. Chodzą tylko im znanymi ścieżkami, wraca o zmroku w akompaniamencie wycia wilków. "Nigdy nie zapomnę przebijania się w śniegu do wsi Tumba, do starszej pacjentki Radojki Nikolić, której dałem kroplówkę, ponieważ była poważnie chora. Ta wędrówka do domu na skraju lasu, gdzie kończy się cywilizacja, w głębokim śniegu i poczuciu, że zaraz spadniemy w przepaść oraz powrót w towarzystwie wilków i dzików, wydała mi się tak długa, że pomyślałem, iż zostanę w górach na zawsze, pozostawiony na łaskę Boga" - opowiada Novica.

Pamięta również przybycie do wsi Trstena, tuż przy granicy administracyjnej z Kosowem, oddalonym o 13 kilometrów od Vlase. "Byłem z wizytą i podłączałem kroplówkę bardzo choremu pacjentowi Iliji Stojiljkoviciowi, który miał duszności. Przychodziłem kilka razy. Podczas powrotu, kiedy dotarłem do górskiej osady Goli Maz, która należy do wsi Golemo Selo, poślizgnąłem się, upadłem i złamałem dwa żebra. Z ogromnymi bólami ledwo udało mi się dotrzeć do domu" - przypomina sobie Cvetković.

Do 1999 roku, dopóki nie zaczęła się wojna w Kosowie, Novica pomagał również Albańczykom, którzy mieszkali w albańskiej wsi Trstena, które obecnie znajduje się po drugiej strony granicy administracyjnej. "Jest serbska i albańska Trstena. Nigdy nie dzieliłem ludzi ze względu na narodowość, tutaj nie było takich namiętności, bo tutejszą ludność zawsze łączyła bieda i ciągła walka o przetrwanie. I teraz, kiedy mnie widzą, na targu we Vlase, podchodzą, witamy się, pytamy się o zdrowie, o rodziny i inne sprawy, które kiedyś nas łączyły" - podkreśla Novica.

Z dumą podkreśla, że rocznie ma około 500 interwencji lub wizyt u pacjentów po wsiach poza godzinami pracy. Starszych mieszkańców Poljanicy najczęściej męczą nadciśnienie, wysoki cukier i rak. Na jego rękach, jak mówi, zmarło około 100 pacjentów. Novica mógłby godzinami opowiadać o ludziach, którym pomógł. "Stanojko Ivanović z Kruševej Glavy nie miał jednego płuca, które mu usunięto, gdy pracował w Szwajcarii. Przez rok, co drugi dzień, chodziłem do niego podłączać mu kroplówkę. W ten sposób przedłużaliśmy mu życie. Živojinovi Miloševiciowi Žice, nauczycielowi z Gradnji, przez 3 lata, codziennie podawałem insulinę. Nie było mi ciężko, pomoc chorym i bezsilnym uważam za moralny obowiązek. Dlatego moje godziny pracy były i będą, dopóki zdrowie pozwoli, trwały 24 godziny na dobę" - mówi Novica.

Novica ma w zwyczaju chodzić w niedzielę do jakiejś odległej górskiej wioski, gdzie mieszkają starzy ubodzy ludzie, przejść się, zmierzyć im ciśnienie i - jeśli trzeba - niektórym zrobić zastrzyk obniżający ciśnienie. Od razu kieruje ich na wizytę w przychodni następnego dnia, by przeprowadzić badanie krwi, wyznaczyć terapię.

Wiele jest szlachetnych czynów, które są udziałem Novicy Cvetkovicia. Dlatego mieszkańcy wszystkich 22 wsi Poljanicy uważają go za swojego ludowego doktora. Pracuje i jest szczęśliwy, kiedy z Vranja przyjeżdżają z wizytą syn Lazar i córki Kristina i Katarina. "Cały mój trud po godzinach pracy nie miałby żadnego sensu, gdybym nie miał wsparcia i nie mógł liczyć na pomoc w przychodni we Vlase, od ludzi, z którymi codziennie pracuję" - kończy opowieść Novica.