Narodom BiH nie podobał się hymn autorstwa Boszniaka Dino Merlina. Nowego tekstu nie potrafią uzgodnić. A może nie chcą?
Przed 17 laty, 24 listopada, władze Republiki Bośni i Hercegowiny zatwierdziły tekst i muzykę hymnu "Jedna si jedina". Tekst napisał Edin Dervišhalidović, znany szerszej publiczności jako Dino Merlin, a biorąc pod uwagę fakt, że ów autor nie specjalizuje się w komponowaniu muzyki, również melodia hymnu nie jest oryginalna. Do złudzenia przypomina muzykę starej ludowej pieśni "S one strane Plive". Taki brak oryginalności usprawiedliwia jednak to, że źródłowa melodia jest naprawdę charakterystyczna dla regionu. Hymn funkcjonował oficjalnie całe trzy lata, do roku 1998, kiedy za sprawą decyzji Carlosa Westendorpa [przedstawiciel UE], zastąpiony został nowym, który funkcjonuje do dziś, hymnem bez tekstu, pod "wyrazistym i głębokim" tytułem: "Intermezzo".
Hymn "Intermezzo" autorstwa Dusana Sesticia stał się, podobnie jak jego poprzednik, przedmiotem polemik, zaczynając od faktu, że muzyka i tym razem nie była oryginalna. Tak jak Merlinowi za inspirację posłużyła stara ludowa pieśń, tak i temu kompozytorowi z Banja Luki, co bardziej niż oczywiste, posłużyła ta, którą do filmu "Animal House" z 1978 roku napisał amerykański kompozytor muzyki filmowej Elmer Bernstein. Mimo, że zmienił się ton, przynajmniej cztery takty pozostały identyczne, co jasno wskazuje, iż utwór został skopiowany. Sestić za tę kompozycję zarobił łącznie około 20 tys. KM, a my wzbogaciliśmy się o "dumę", bo wreszcie stajemy w jednym szeregu ze wszystkimi państwami, których hymny nie mają tekstu. Optymiści pomyślą teraz: "No, przecież to wcale nie takie straszne. Hiszpania też ma hymn bez słów". To prawda, jednak komentarz nie wydaje się zbyt istotny, bo w końcu nie mieszkamy w Hiszpanii, ale w Bośni i Hercegowinie i tak się musimy zatroszczyć o nasze sprawy, żeby nie było potrzeby porównywania się z innymi.
W ostatnich czasach coraz bardziej smuci fakt, że przy uroczystych okazjach, kiedy grany jest hymn, wszyscy stoją w milczeniu. Według definicji, hymn to pieśń, która opiewają historię i tradycję narodu, a według takiej logiki hymnu nie mamy w ogóle, bo w nim o niczym się nie śpiewa, ani tym bardziej nie opiewa. To jest naprawdę porażka, bo jednak Bośnia i Hercegowina - bez dwóch - zdań ma wspaniałą i długą historię, podobnie jest z tradycją, a i narodowi nic nie brakuje. Trochę smutno było patrzeć jak nasi reprezentanci odbierają złoto przy hymnie bez tekstu. Kibice również dostrzegli problem, więc zarzekli się, że będą śpiewać stary hymn dopóki nie powstanie tekst do nowego. Słowa zmienili w czyny 16 kwietnia 2008 i dalej to praktykują.
Żeby zbadać, co Bośniacy i Hercegowińcy sądzą o starym i nowym hymnie, przeprowadziliśmy małą ankietę na próbie 60 osób w wieku 20-35 lat, czyli grupie ludzi wystarczająco młodych, by znać tytuł nowego, ale i dojrzałej na tyle, by pamiętać stary. Badacze ankietowali mieszkańców całego obszaru Bośni i Hercegowiny zadając dwa pytania: "Czy znacie tytuł starego hymnu?" i "Czy znacie tytuł nowego hymnu?".
I zaskoczenie: 59 proc. badanych zna tytuł starego hymnu, podczas gdy tylko 1 proc. znało nowy. Pojawiła się też trzecia kategoria, czyli osoby nie znające żadnego z utworów, a tych - co zaskakujące -było 40 proc. Niestety (a może jednak na szczęście?), wystarczająco dużo odpowiedzi wskazuje na to, że ludzie prawie w ogóle nie uznają nowego hymnu, stąd nie interesuje ich nawet jego tytuł. Tą kwestią powinni zainteresować się nasi politycy. To znaczy powinni, kiedy wreszcie znajdą czas, by uporać się z podnoszeniem sobie diet, organizowaniem wycieczek, kupowaniem nowych samochodów i składaniem koalicji.
Powszechnie wiadomo, że prawosławni i katoliccy mieszkańcy naszego kraju nie zgadzali się na stary hymn. Powód? Nieznany. Istnieją podejrzenia, że po wojnie po prostu było w modzie, by jedna wspólnota wyznaniowa nie zgadzała się z drugą, co przełożyło się również na kwestię hymnu. Co do tekstu samego w sobie nie powinno być zastrzeżeń. Komu przeszkadza, by Bośnia i Hercegowina była jedna jedyna, od morza do Sawy, od Driny do Uny? Komu przeszkadza, by był to kraj naszych snów? Co tu może obrażać? Historycy udowodnili przecież, że nasz kraj ma tysiąc lat, jak też, że jest krajem naszych przodków - nie ważne czy byli oni prawosławnymi, katolikami, czy muzułmanami. Może problemem jest stawianie wiary przed narodem. Nie znaleźliśmy ani jednego fragmentu w tekście, który obrażałby kogokolwiek, kto chciałby, aby jego ojczyzna pozostała jednością. Fakt, są tam aluzje to tego, że wszyscy jesteśmy równi i mieszkamy w jednym państwie, co nie jest w smak tym, którym marzy się "rezerwowy kraj".
Pytań jest wiele, mało zaś odpowiedzi. Nasz hymn w dalszym ciągu nie ma tekstu. Niektórym to oczywiście odpowiada. Konkurs na tekst hymnu ogłoszony został 20 czerwca 2008 roku, a oczekiwanie na propozycje trwało rok. Nadesłano 339 prac, ale żadna z nich nie została przyjęta, bo zawsze się znajdzie ktoś, kogo dany tekst obraża, komu się nie podoba, albo ktoś, według kogo istnieje ryzyko, że będzie godził w "interes narodowy". Pojęcie "interes narodowy" w tym kontekście brzmi wyjątkowo ironicznie, bo świadczy o tym, że interesy są de facto różne, a kierując się logiką, wszyscy powinniśmy mieć ten sam interes, skoro żyjemy w jednym kraju. Tym samym doszliśmy do pojęcia "państwa", co otwiera nowy problem, ale i dużo wyjaśnia.
Emir O. Filipović, historyk z Sarajewa, pomógł nam w wyjaśnieniu: "Z politycznego punktu widzenia, w sytuacji, w której z trudem osiągnięta równowaga jest tak ceniona, będzie niezwykle ciężko wybrać takie słowa, na które zgodziliby się wszystkie trzy narodowości. To pewne, że niektóre rozwiązania będą odrzucane, nie dlatego, że ich treść jest nieodpowiednia, ale wyłącznie ze względu na to, że istnieją opcje polityczne będące całkowicie przeciwne Bośni i Hercegowinie, a co za tym idzie przeciwne są jej symbolom - godłu, fladze i hymnowi. W każdym razie, uważam, że sprawa wyboru teksu hymnu nie jest priorytetem".
Hymn to w gruncie rzeczy pieśń, która reprezentuje państwo, a nasz nie ma nawet słów, które mogłyby coś wyrażać. Pokazujemy tym, że właściwie nie mamy państwa, a to, co nim nazywamy, nie istnieje. Dopóki nasz kraj nie przestanie być bezosobowy, dopóty nie możemy mieć lepszego hymnu. Ale cóż, skoro sprawy wyglądają tak, a nie inaczej, jeszcze długo będziemy oglądać naszych sportowców, urzędników czy artystów, jak podczas hymnu stoją w niezręcznym milczeniu i rozmyślają kto wie o czym.